Wielki sukces liderów rankingu World Tour! Piotr Kantor i Bartosz Łosiak zagrają w finale czterogwiazdkowego turnieju w Warszawie.
W półfinale pokonali Holendrów – Alexandra Brouwera i Roberta Meeuwsena 2:1 (21:17, 17:21, 15:12).
To już ich drugi finał turnieju World Tour w ciągu tygodnia. W ubiegłą niedzielę zdobyli w Ostrawie srebrne medale, a teraz powalczą o złoto przed polską publicznością. W sobotę Kantor i Łosiak wywalczyli bowiem awans do finału, a półfinał był ich trzecim spotkaniem tego dnia i trzecim, którego wynik rozstrzygnął się w tie-breaku! Najpierw w drugiej rundzie pokonali parę z Rosji – Stojanowski/Wieliczko, później zwyciężyli w ćwierćfinale z Czechami – parą Perusic/Schweiner, a w półfinale pokonali mistrzów świata ze Starych Jabłonek z 2013 roku – holenderski duet Brouwer/Meeuwsen.
– Czy granie w finale to już dla nas rutyna? Na pewno docierając do tego etapu dwa turnieje z rzędu, będziemy potrzebowali trochę odpoczynku, bo zmęczenie narasta, ale bardzo nas cieszy, że zagramy o złoto przed własną publicznością – mówi Piotr Kantor.
W meczu o wejście do finału Polacy wygrali pierwszego seta, ale w drugim lepsi byli rywale. W tie-breaku odskoczyli dopiero na koniec, chociaż decyzje sędziów mogły podgrzać atmosferę. Najpierw Bartosz Łosiak protestował, że jego atak nie był autowy, gdy zamiast ich prowadzenia 8:6, doszło do remisu 7:7, a później arbiter uznał że piłka po zagrywce Polaków spadła w aut i prowadzili już tylko 13:12. Na szczęście biało-czerwoni wytrzymali wojnę nerwów, a dyskusje nie wybiły ich z rytmu i mecz zakończył efektowny blok Piotra Kantora. – Prawda jest taka, że przy takich sytuacjach jak te w tie-breaku sędzia raczej nie zmieni swojej decyzji, więc nie ma się co spierać. Już kilka meczów przegraliśmy dlatego, że za bardzo dyskutowaliśmy z arbitrem przez co nie byliśmy skupieni na następnej akcji i traciliśmy po dwa czy trzy punkty z rzędu. Dlatego staramy się korzystać z tego doświadczenia i nie powielać tych błędów – mówi Kantor.
Sobota dla Kantora i Łosiaka była prawdziwym meczowym maratonem, bo rozegrali aż trzy spotkania. Czy obawiali się, że zabraknie sił na walkę o finał? – Może to głupio zabrzmi, ale wydaje mi się, że dzięki tej pogodzie jeszcze jakoś się trzymamy – mówi Kantor. W porównaniu do piątkowej aury, kiedy upał dawał się we znaki, w sobotę kibice na trybunach musieli wziąć ze sobą dużo cieplejsze ubrania, bo chłodny wiatr sprawiał, że było dwa razy zimniej niż dzień wcześniej. – Kiedy podczas turnieju w Katarze graliśmy trzy mecze jednego dnia, to ja niestety nie podołałem. Zmęczenie i upał dawały się dużo bardziej we znaki – opowiada Kantor.
W finale Polacy zagrają z brazylijskim duetem Vitor Felipe/Evandro, z którym w tym sezonie jeszcze nie grali. Jak pokonać Canarinhos, by powtórzyć sukces sprzed dwóch lat z Grand Slamu w Rio de Janeiro, gdy Kantor i Łosiak sięgnęli po złoto? – Musimy zdobyć w każdym secie dwa punkty więcej od nich – uśmiecha się Kantor. – Gramy już trochę na oparach, ale będziemy w stu procentach skoncentrowani i damy z siebie wszystko. Presji żadnej nie ma, a publiczność polska mocno nas motywuje. W trudnym ćwierćfinale z Czechami poniósł nas do zwycięstwa ich doping i oby w finale było podobnie – zapowiada Kantor.
Ich mecz o złoto w niedzielę o godz. 16.05. Wcześniej, bo o 14.50 w walce o brąz Holendrzy Brouwer i Meeuwsen podejmą Łotyszy – Janisa Smedinsa i Aleksandrsa Samoilovsa.